Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wołając: «Hajże! W słup! Dextra! Sinistra!»[1]
«Naści, lwie!» kupiec rzekł, rzucając figą —
A inny drugą: «Moja więcej bystra»,
A inny: «Moją zawarczę, jak frygą»[2]
«Wiecie co? Ja wam dopiero wyłożę
Rzecz, co słyszałem w kuchni senatorskiej!
Pozwólcie, ino płaszcz lepiej założę».
I spluwał, akcent kłamiąc oratorski.
«Pozwólcie, rzecz ta ciekawą być może.
Pozwólcie»! — mówił po trzecie mąż mały,
Z wielkiemi w uszach srebrnemi kolcami;
Mówił, wśród klasku fig, co wciąż padały.
«Tandem[3], to rzecz jest, w której dosyć idzie
O ogrodnika pewnego». «O Gwidzie
Będziesz mi mówił», kupiec fig zawoła,
«Wiem, iż powlekli tego apostoła».
«Gwidzie?» — z kolcami mąż odeprze mały —
«Tu jest pytanie, jak wykłada szkoła.
Gwido wulgarne powieści go zwały,
Że bez nazwiska był, bez nazwy, zgoła
Sierota, quidam[4], zwana dalej quido,
I nieuczona gawiedż, która woła
Gwido, lub nazwę łączy apostoła
I inne, wszakże nie wiedząc, skąd idą!»

Tak mówił drugi ów gladjator słowa
Coraz to szybciej, gdy osoba nowa
Użyła większej jeszcze ciekawości,
Mówiąc: «Sam boski cesarz w swej mądrości
Dozwala bogów czcić wszelkiemu człeku,
Ani wyzuwa z dóbr, praw i wolności
Za to — jak działo się innego wieku
Sam boski, boskie cenić umie rzeczy;
Ale jest prawo i to służy jemu,
I jemu przeczy ten, kto prawu przeczy;
A prawo trzeba znać, z czego pochodzi,
Że jest ciekawa rzecz, jak się to zgodzi:
I czy fałszywie Gwidon oskarżony,
I jako obie pokażą się strony?»
To rzekłszy, cofnął się do towarzysza,
Który na boku wstrzymał się na chwilę,
I szli pośpieszniej.

«Różnie się ucisza
Lud», rzekł gramatyk. «O tyle o ile»,
Towarzysz na to — i szli. «Przez przypadek
Znalazłem się w tym zgiełku; nie sam byłem;
Zginął mi uczeń» — tu uczynił spadek
W głosie i nieco obrócił się tyłem.
«Uczeń?» «Jakoby — przyjaciel niejaki
Artemidora, z prowincji młodzieniec,
Którego wdrożam w treść wiedzy wszelakiéj,
Gotując może togę[5], urząd, wieniec.
Zresztą nie uczeń, jak to wy zowiecie»
«Różne są nazwisk użycia na świecie».
Towarzysz na to. «Jakże zdrowie maga?»
Gramatyk znowu. Po chwili milczenia
Towarzysz na to: «Pochlebne życzenia! Dzięki!
Jak zawsze: taż sama powaga».
«Więc zdrów?» «Więc», na to towarzysz odrzecze:
«Vale»[6]. Gramatyk rzekł: «Oto ma zguba!»
I okręcił się łokciami, jak śruba,
Gdy wraz Epirczyk dodał: «Nie uciecze»,
Z uśmiechem także witając drugiego:
«Widziałem, pomnę, u Artemidora
I mam do mistrza list». — «Przyszły kolego»,
Odpowie Barchob uczeń, i zdążali,
Milcząc, jakby się wcale lub dość znali.


VIII.

Teraca[7] była mozajką wysłana,
Przedstawującą modre pawi stado.

Wchodnią tej ścianą jest domostwa ściana,
Z trzech innych każda przejrzystą arkadą,
A każda z arkad tych poopierana
Na faunach[8], którzy wieńce na się kładą.
W sposób, iż, stojąc w lakowej teracy,
Podobny jesteś do biustu pod lukiem,
Gdy nogi twoje suną, jak po tacy,
Z gładkim klejnotów bawiące się brukiem.
Dodać tu jeszcze należy: popstrzenie
Cieniami liści i różne zielenie
Rozlicznych krzewów, co mają stosowny
Ton zieloności do kwiatów swych blasku,
Często i zapach, jak przekład dosłowny —
A poznasz Zofji dom po tym obrazku.

Tam Artemidor gdy wchodził swobodnie,
Zofja ruszyła iglicą kościaną:
Wraz z siołu, który ma półkosze spodnie,
Spadł w nie zwój pisma, ścierając się z ścianą,
I spoczął w mroku, jak owi, co leżą
W cieniach, czekając, póki nie zostaną
Oddani rzeczom, do których należą,
A wtedy będą rozwici i staną.

  1. dextra, sinistra (łac.) — prawa, lewa.
  2. fryga, t. zw. «bąk», zabawka dziecięca.
  3. tandem (łac.) — wkońcu, nareszcie.
  4. quidam (łac.) — ktoś.
  5. toga (łac.), wierzchnia, długa szata rzymska.
  6. vale (łac.) — bądź zdrów!
  7. teraca (włoskie: terazza), balkon, altana.
  8. Faun, italski bóg lasów i pól, później zmieszany z greckim Panem i Satyrami. Przedstawiano go więc jako młodzieńca z koźlemi nogami i różkami.