Więc przy impluvium dziać się to musiało —
Człowiek tak z miejscem bywa solidarny,
Czy myśl tak często łączy się z przestrzenią,
Że jakaś licha rzecz i przedmiot marny
Przez porównanie świecą jej lub cienią».
«Zaiste — na to odpowie gramatyk —
Skąd idziesz zgadłbym, słyszawszy ten attyk[1].
Nie przeto jednak mało jest dziś w Rzymie
Jak Artemidor wymownych, i wnoszę,
Że obcy nawet słyszał już to imię,
I że nie pierwszy ja chlubnie je głoszę,
I że dość wyrzec: «On!»
Gdy szli ulicą,
Gramatykowi przerwał poczet konny,
Nadbiegający z taką błyskawicą
Hełmów, i mieczów, i dzid, które świécą,
I orłów, zastęp znaczących koronny,
Iż, skoro kurzu dwie spadały fale
Na dwa przechodniów rozstępy zdziwione.
Syn Aleksandra znalazł się przy Skale[2].
Gramatyk nie mógł przejść w tęż samą stronę
I niecierpliwe dawał tylko znaki,
Co chce — jak młode poza gniazdem ptaki.
Środkiem zaś onych przechodnich rozstępów
Biegł naprzód hufiec ów w jasnych zbroicach;
Lamparcie skóry tym, jak skrzydła sępów
Zdały się pierzem wyrastać przy licach,
Dotykać ledwo bark i pływać w wietrze.
Pierwszy ten szereg orły trzymał cztery
I S. P. Q. R.[3], złocone litery
Na ciężkich włóczniach. Drugi, zbroje letsze,
Sposobem Partów[4] do ciała przywarte.
Welgnione w konia zagiętem kolanem,
I piersi naprzód swobodnie otwarte
Z łuskowem kryciem jasnem, jakby szklanem.
Nad tym zastępem w trzy strome ogniwa
Trzy wieńce łączą się i w kształt tablicy
Wyobrażenie jaśnieje wilczycy.
Dalej i dacki smok z ogonem pływa,
I kręte trąby miedziane trębaczy,
I krzyk: «Odeprzeć!» — kto zboczyć nie raczy.
Zatem przestanek — jedna kurzu skiba,
Przepadająca w nic, jak na dno ryba,
I jedna chwila rytmowej cichości —
I dumy pełen, czy opieszałości,
Czy wyróżniony przez ruchu swobodę.
Pretor[5] na koniu płowym, mąż otyły,
Oglądający się, gładzący brodę,
Jak człek urzędu pewny, lub swej siły.
Ten, zwolna jadąc, piesze wiódł szeregi,
Do środka wkoło nieporządnie zwite,
Jak cyrk przenośny z okolnemi brzegi
I oś mający stanowczo nie wbitę.
Tą osią byli do pół obnażeni
Męże trzej, dobrze powrozem ściśnieni,
Lecz onych ledwo widziałeś niekiedy
Czoła lub piersi nagością świecące,
Wśród chmur zwichrzonej dokoła czeredy
To wyjawione, to zapadające.
I były one jakoby członkami,
Co nieraz leżą na cyrku drgające,
I lśniły one za rózeg snopami,
Rózeg, co sądy znaczą i liktorów,
Jak białe lilje, gęsto ogrodzone,
Jak białe lilje, z sadu wychylone,
Widne przez wrota szerokich toporów,
Co przywierały się lub zawierały,
Skoro się męże, niosący je, wili
Ulicą krzywą, pod stopami skały.
Przed onym płotem toporów i wici
Szli i kapłani, niosąc kadzielnice:
Poważni, czasem po oczy zakryci,
Wyzierający tylko na ulicę,
Kiedy się zmieszał porządek szeregów
Także i tłumacz, i pisarz, i szpiegów
I świadków nieco, dalej poczet drugi
Ciekawych, swoją hierarchję[6] mający
Przez onych pierwszych klijentów i sługi,
Lecz mniej solenny i rozprawiający.
Do wpół na osła pochylony grzywie,
Fig kupiec mówił: «Żydów trzech powlekli!»
«Chrześcijan!» — gladjator odparł mu chrapliwie.
«Wróćmy» — ktoś inny. «Choćby też osiekli»,
Gladjator rzecze: «Niema poco chodzić.
Nędzne to — hajże! — odrość się, odrodzić,
Zawdziać się w siłę na cyrku zdobytą
Nie taka łatwa rzecz! Cóż, że i bito,
Ale jak bito?» — To mówiąc, dokładał
Pięściami na wiatr, okraczał, przysiadał,
- ↑ atticum (łac.), akcent atycki lub ateński w wymowie.
- ↑ Skałą nazywano cały obwód kapitolijski. (P. P.).
- ↑ t. j. Senatus populusque Romanus (łac.) — senat i lud rzymski.
- ↑ Partowie, wojowniczy lud scytyjski, który mieszkał na zachód od północnej Persji.
- ↑ pretor (łac.) — najwyższy urzędnik sądowy w dawnym Rzymie.
- ↑ hierarchja (gr.), dosłownie: panowanie księży — dziś zwykle: uszeregowanie urzędów wedle coraz większego zakresu władzy.