Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/109

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    Całego nawet pełnią arcydzieła,
    Wszechwdzięków nawet harmonją i zgodą
    Próżnobyś jej się wyrównać podjęła,
    Ty, najpiękniejsza, lecz po niej, przyrodo!»

    III.

    Tu — zakończył on, alić wzruszenie,
    Rękę mając jako oklask długą,
    Podało mu nią laur za natchnienie:
    Gdy drugi wszedł śpiewak stroną drugą,
    Harfę wlekąc swą — czy zniechęcenie,
    Czy może był dnia onego chory? —
    Ucichnęli — i tak zaczął wtóry:

    IV.
    HARFIARZ DRUGI.

    Gdzie wnijdzie i gdzie postawi stopę swoją,
    Nie oglądają się ludzie zadziwieni,
    Lecz, jak stali pierw, stoją.

    Potem, niby ocknieni,
    Czują więcej światłości wokoło siebie,
    I rozpowija się im powoli w oczach,
    Jako jutrznia na niebie,
    Odbłysk na jej warkoczach.

    Ale włos jakiej ma barwy? Zapomniałem;
    Ale oko? — Nie wiem doprawdy, czy modre;
    Jeśli to gdzie pisałem,
    To odszukam i podrę.

    Wiem, że od wierzchu jej ramion do sandału
    Każda fałda głównemu służy skinieniu,
    Jak zdrowie służy ciału,
    Co wypoczywa w cieniu.

    Ale ile jest białą jej płeć? Ani wiem,
    Nawet koral ust, nie pomnę, jak namiętny!
    Śmiech, nim żywy słowa tchem,
    Pitagorejsko smętny.

    Męczennicy nieco w jej skroń nakłonieniu,
    Ale w szerokości czoła coś Platona[1],
    Wzrok dziecka w osłupieniu
    Z iskrą Pigmalijona![2]

    Coś matrony, coś wodza w piersi potędze,
    Jak ta Marja, co za wielkich dni Mojżesza,
    Podobna psalmów księdze,
    Szła przodem — za nią rzesza. —

    Podobna Wiktorji[3] bosej z laurem w dłoni,
    Co wskróś obłoków bystro bywa lecąca,
    Jak heroicznych koni
    Rżenie, do blasku słońca!

    Lecz skoro potocznego znów życia tknie się,
    Podobna do ucichłej palmy na stepie,
    Nieumyślny cień niesie
    I nie powiada: «Krzepię».

    Ale jakie ma zębów perły? Nie pomnę,
    Ani ile jest w rumieńcach jej korali?
    Słowa są wiarołomne.
    Skończyłem! Nie wiem daléj.

    V.

    I tu umilkł. Bowiem śpiewak owy,
    Któremu jedyny wieniec dano,
    Uniesiony ponad tłumu głowy,
    Gdzie swym laurem skinął, wraz klaskano:
    Starcy, dziewki, i hufiec bojowy,
    I młodzieńcy z tuniką rozwianą,
    Jako wielkie morze w słońca blasku,
    Szli. Aż przeszli w historji oklasku.


    48. DWA MĘCZEŃSTWA.
    LEGENDA.
    I.

    Na greckim rynku ludzie zgromadzeni stali
    Pod łagodnego cienia rzucanemi plamy
    Od dziadów, którzy w błękit powracali biali,
    Od bohaterów, mówię. Niżej lud — ten samy,
    Jedno żyw, marmurowej nie mający cery
    I mniej osobny, niźli wielkie bohatery.
    Był tam i wojak, bosym podparty dzirytem[4],
    Z ręką chorą, na resztce perskiej zwisłą szaty,
    I mąż uczony z wiadrem, tablicą przykrytem,
    Gdzie rękopisma nosił — był tam i bogaty
    W wieńcu złotym, i mówca w czerwonej opończy,
    I pasterz w kurpiach[5], które wąchał mu pies gończy..

    1. Plato (427–347 przed Chr.), obok Arystotelesa największy filozof grecki.
    2. Pigmalion, bajeczny król Cypru, wyrzeźbiwszy posąg młodej dziewczyny, zakochał się w niej; wzruszona siłą jego uczucia Afrodyta ożywiła ją i dała mu ją za żonę.
    3. Wiktoria (łac.), bogini zwycięstwa.
    4. dziryt (tur.) — rodzaj krótkiej włóczni.
    5. kurpie — chodaki plecione (z łyka), kierpce.