Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/393

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ale sama powinnaś pragnąć, żebym żył, nie tracąc honoru.
— Będę tak prosić, aby cię uratować — odpowiedziała — czy niejesteś mężem moim w obliczu Boga?
Canolles odalając się, lekko dotknął ustami jej szyi, ale ztaką ostrożnością, że tego wcale nie czuła, a ta biedna oddaliła się, nie oddawszy mu ostatniego pocałowania; jednakże w chwili wychodzenia na dziedziniec, odwróciła się, ale tłum już ją oddzielił od więźnia.
— Conalles, gdzie jesteś? — zawołała — nie mogę cię już widzieć; słowo jedno, jeszcze słowo, niech się oddalę, słysząc dźwięk głosu twojego!
— Śpiesz, Klaro! — rzekł Canolles — czekam na ciebie...
— Idź, pani, idź — dodał jakiś litościwy oficer — im wcześniej pójdziesz, tem wcześniej wrócisz.
— Panie Lenet, drogi panie Lenet! — wołała Klara już z oddalenia — polegam na panu, odpowiesz mi za niego...
I drzwi zamknęły się za nią.
— Przecież! — szepnął książę filozof — wprawdzie nie bez trudu, aleśmy nakoniec wrócili do możności działania.