Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wasza książęca mość raczyła przeprosić się ze swoją niedostępną radczynią?
— Cóż robić?... przyjechała do nas do Montrand, przywożąc z sobą zwój papierów, które oddała mi z taką powagą, żeśmy się aż z Lenetem pokładali od śmiechu. „Chociaż Wasza książęca Mość — rzekła do mnie — wcale nie zwracasz uwagi na myśli moje, jednakowoż owoc bezsennych nocy, składam u nóg Waszej książęcej mości jako daninę...“
— I cóżeś Wasza książęca mość odpowiedziała na tę przemowę?
— Lenet odpowiedział za mnie. „Pani — rzekł — nigdy nie powątpiewaliśmy o twej gorliwości, a jeszcze mniej o twoich naukowych zdolnościach; są one nam tak niezbędne, że księżna i ja codzień pani wyglądaliśmy, nie mogąc się obejść bez ciebie...“ Słowem, nagadał jej tyle grzeczności i ujął ją tak, iż mu zwierzyła plan swój...
— Jakiż znowu?
— Według jej zdania, obrać należy generalissimusem armji nie księcia de Bouillon, ani księcia de la Rochefoucault, lecz marszałka de Turenne.
— No i cóż?... — powiedziała Klara — zdaje mi się, ż na teraz margrabina nieźle poradziła; co na to mówisz Lenet?
— Powiem, że pani wicehrabina ma słuszność — odpowiedział Lenet, wchodząc z teką papierów — lecz na nieszczęście marszałek de Turenne nie może opuścić armji północnej i według naszego planu, powinien iść na Paryż, wtedy właśnie, gdy Mazarini z królową uderzą na Bordeaux.
— Uważ no tylko wicehrabimo, że Lenet we wszystkiem napotyka jakieś przeszkody. To też u nas generalissimusem ie będzie ani książę de Bouillon, ani la Rochefoucault, ani Turenne, lecz Lenet. Co to masz, Lenet? Czy to czasem nie proklamacja?
— Tak, pani.
— Proklamacja margrabiny de Tourville, nie prawdaż?
— Tak jest, tylko z niektóremi zmianami w stylu. Styl kancelaryjny...
— Dobrze, dobrze... — powiedziała księżna, śmiejąc się — na co nam troszczyć się o wyrazy; aby tylko był sens, to dosyć.