Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Która czeka na pan, jest tutaj. Teraz już mnie pan rozumiesz?
Canolles nie mógł wyjść z podziwu.
— Rozumiem, rozumiem — rzekł — i mogę tam wejść?
— Bezwątpienia, gdyż na pana czekają.
— A więc idźmy!
I serce silnie mu bilo; nic nie widział, czuł tylko, jak w nim żądza z bojaźnią walczyła...
Otworzywszy drzwi, ujrzał za firanką, piękną, uśmiechającą się Nanonę.
Ta, zobaczywszy Canollesa, krzyknęła, jakby go chciała przestraszyć i rzuciła mu się na szyję.
Canolles osłupiał, ręce mu opadły, ciemno się w oczach zrobiło.
— To ty, pani! — wyjąkał.
— Ja! — odpowiedziała, podwajając śmiechy i całusy.
I natychmiast stanęły Canollesowi przed oczyma jego postępki; a pojmując to nowe dobrodziejstwo swej wiernej przyjaciółki, ugiął się pod ciężarem zgryzot i wdzięczności zarazem.
— A!... — zawołał — ty więc mnie ocaliłaś, tyś to czuwała nade mną; a!... jesteś moim aniołem opiekuńczym.
Nie nazywaj mnie swoim aniołem, gdyż jestem szatanem — odpowiedziała Nanona — lecz przynaj sam, że szatanem w dobrej zjawiającym się chwili.
— Masz słuszność, kochana przyjaciółko, zdaje mi się bowiem, żeś mnie od rusztowania ocaliła.
— I ja tak sądzę. Lecz powiedz mi, baronie, jak się to stało, że księżne mogły ciebie oszukać, ciebie, co tak jesteś przezornym?
Canolles poczerwieniał, lecz Nanona udała, że tego nie widzi.
— Prawdziwie — rzekł — sam nie wiem; sam żadną miarą pojąć tego nie mogę.
— Oho!... bardzo są one przebiegłe. A więc panowie nie powinniście walczyć z kobietami. Czy wiesz, co mi mówono? Oto, że ci pokazano zamiast młodej księżnej, jakąś damę, baronową, czy też pokojówkę... słowem coś w rodzaju tego.
Canolles poczuł że mróz przebiegł po całym jego ciele.