Strona:PL Dumas - Wojna kobieca.pdf/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A... — rzekł Cauvignac, z wymownym wyrzutem spojrzawszy na Nanonę — a... moja dobra siostra zajęła się interesami...
— Swego brata — dorzuciła Nanona — cóż w tem dziwnego?...
— A dzisiaj, czemuż winienem przyjemność oglądania cię baronie?
— W istocie — rzekł Cauvignac — czemu książę winien jesteś przyjemność oglądania mnie?
— Czemu? Rozumie się, że przypadkowi, prostemu przypadkowi, który cię wrócił.
— Aha... — pomyślał Cauvignac — zdaje się, że musiałem wyjeżdżać.
— Tak, odjechałeś zły bracie — powiedziała Nairona — napisawszy tylko kilka wyrazów, które jeszcze bardziej moją niespokojność zwiększyły.
— Cóż robić, kochana Nanono? — dodał książę z uśmiechem — trzeba wybaczać zakochanym.
— Oho! tu coś rzeczy się wikłają — pomyślał Cauvignac. — Zdaje się, że jestem zakochany.
— No — powiedziała Nanona — przyznaj się.
— Alboż ja się zapieram — odparł Cauvignac z zwycięskim uśmiechem, starając się wydobyć chociaż cokolwiek prawdy, aby powiedzieć potem jeszcze większe kłamstwo.
— Dobrze, dobrze — przerwał książę — lecz już czas jeść śniadanie. Przy niem, opowiesz nam baronie o swoich miłostkach. Franczyneto... podaj nakrycie dla pana barona de Canolles. Sądzę kapitanie, żeś jeszcze nie po śniadaniu?
W samej rzeczy, Mości książę; przyznam się nawet, że ranne powietrze nadzwyczaj zaostrzyło mój apetyt.
— Powiedz raczej, nocne — rzekł książę — gdyż całą noc, jak słyszałem, bujałeś po głównym trakcie.
— Na honor! — pomyślał Cauvignac — na ten raz mój szwagier zgadł doskonale.
Potem dodał głośno:
— Tak, tak, przyznaję się nocne powietrze...
— Chodźmyż więc — rzekł książę, podając rękę Nanonie, i przechodząc do jadalni wraz z Cauvignacem — sądzę, że apetyt wasz będzie miał czemu stawić czoło.
W rzeczy samej, Biscarros przeszedł dzisiaj samego siebie: potraw było niewiele, lecz zato wszystkie wytworne,