Strona:PL Dumas - Wojna kobieca.pdf/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A! Nanono! mówisz. „Biada mi“!... — zawołał książężę. Powiedz raczej: „Szczęście nam wszystkim!... Chcę bowiem, żeby kochany Canolles powetował czas stracony. Nie znam go, lecz chcę zaraz poznać. Przedstawisz mi go, a kochać go będę jak syna.
— Powiedz jak brata — dodała z uśmiechem Nanona.
Potem zwracając swą myśl na inny przedmiot:
— A! nieznajomi donosiciele!... — zawołała gniotąc list w ręku i udając, iż go rzuca w ogień; a tymczasem starannie ukryła go w kieszeni, by potem łatwiej odszukać jego autora.
— Lecz dlaczegóż on, nie przybywa?... — rzekł książę. Dlaczegóż odkładać nasze poznanie? Ja natychmiast poślę po niego do oberży pod Złotym cielęciem.
— Dobrze — powiedziała Nanona — niech się więc dowie, że nic przed tobą ukrywać nie mogę i że bez względu na moją przysięgę, wszystko ci opowiedziałam.
— A ja, bądź pewną, dochowam tajemnicy.
— Teraz, Mości książę, muszę się z tobą pokłócić — odpowiedziała Nanona z uśmiechem, jakiego szatani od aniołów pożyczają.
— A za co, kochanko moja?
— Za to, że dawniej daleko więcej byłeś chciwym, każdego sam na sam ze mną. A teraz zjedzmy kolację; jutro będzie jeszcze dość czasu posłać po niego. — Do jutra, zdążę go uprzedzić — pomyślała Nanona.
— Dobrze rzekł książę — siadajmy do stołu.
Po cichu zaś dodał:
— Do jutra nie opuszczę jej chyba byłaby czarownicą, gdyby go uprzedzić zdołała.
— A więc — powiedziała Nanona, kładąc swą rękę na ramieniu księcia — czy będzie mi wolno wstawić się do mego przyjaciela za swym bratem?
— Ma się rozumieć — odrzekł książę — ze wszystkiem co zechcesz, zacząwszy od pieniędzy...
— O! pieniędzy on, nie potrzebuje — odpowiedziała Nanona — on to właśnie darował mi ten przepyszny brylantowy pierścień, coś go widział u mnie, a który dostał od matki.
— A więc posuńmy go na wyższy stopień — rzekł książę.
— Dobrze!... Zróbmy go na przyszłość pułkownikiem...