Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tę limonadę i dała ją choremu, zamiast czystej wody. Poczem rozejrzała się po izbie, a widząc, że Michał stoi we drzwiach, podeszła do niego i, kładąc palec na ustach, rzekła pocichu, tak, żeby jej chory nie słyszał:
— Stan tego nieboraka jest bardzo poważny i nie śmiem nic brać na siebie. Obecność lekarza jest niezbędna, a obawiam się, czy nie przybędzie zapóźno! Dam tymczasem choremu jaki środek uspokajający, a pan, kochany panie Michel, niech pobiegnie do Palluau i sprowadzi doktora Roger’a...
— A pani... pani? — zapytał młody baron zatrwożony.
— Ja zostanę tutaj; muszę pomówić z chorym o sprawach bardzo ważnych.
— O sprawach ważnych? — spytał Michał zdumiony.
— Tak — odparła Berta.
— Jednakże... — nalegał młodzieniec.
— Mówię panu, że wszelkie opóźnienie może mieć skutki poważne. Te gorączki bywają prawie zawsze śmiertelne, jeśli ratunek nie przyjdzie w porę. Niechże pan idzie, nie tracąc chwili czasu i, nie tracąc chwili, niech pan wraca z doktorem.
— Ale — spytał znów młodzieniec — jeśli gorączka jest zaraźliwa?
— No, to co?
— Czy pani nie naraża się na zarazę?
— Ależ, kochany panie, gdyby się myślało o tem, połowa naszych chłopów umarłaby bez ratunku. Niech pan idzie i zaufa Bogu, że będzie mnie miał w swojej opiece.
I wyciągnęła rękę do posłańca.
Młodzieniec pochwycił dłoń wyciągniętą i, uniesiony podziwem, jakim go przejmowała ta odwaga u ko-