Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Courtin, popełniasz błąd, jakiego dopuszcza się wielu ludzi; mieszasz wolność z niezależnością: niezależność jest wolnością ludzi, którzy nie są wolni.
— A więc cóż to jest wolność, panie Michel?
— Wolność, mój przyjacielu, to wyrzeczenie się niezależności osobistej na korzyść wszystkich. W niezależności ogólnej cały naród lub każdy obywatel czerpie wolność; jesteśmy wolni, ale nie niezależni.
— Ech! ja się tam nie znam na tem wszystkiem.
Jestem wójtem i właścicielem; trzymam dwa najlepsze psy ze sfory margrabiego i nie puszczę ich. Niech przyjdzie po nie a zapytam go, po co chodzi na zebrania w Torfou i w Montaigu.
— Co chcesz przez to powiedzieć?
— O, wiem dobrze, co mówię.
— Tak; ale ja cię nie rozumiem.
— Nie potrzeba, Żeby pan rozumiał; pan nie jest wójtem.
— Tak, ale jestem mieszkańcem tutejszym i interesuje mnie wszystko, co się tu dzieje.
— Nietrudno dostrzedz, co się tu dzieje; dzieje się, że panowie zaczynają znów spiskować.
— Panowie? No, tak, szlachta! ci... Milczę, jakkolwiek pan nie, z tej szlachty pochodzi.
Michał zarumienił się po uszy.
— Mówisz, Courtin’ie, że szlachta spiskuje?
— A pocóżby urządzali zebrania po nocy? Niech te próżniaki zbierają się we dnie, żeby pić i jeść, bardzo dobrze, to dozwolone i władza nie ma tu nic do powiedzenia: ale skoro zbierają się w nocy, to z pewnością nie w dobrych zamiarach. W każdym razie niech się strzegą! Mam ja ich na oku. Jestem wójtem, a je-