Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/691

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wyrzut: panna Marya tak całkowicie pochłonęła uwagę mojej dzielnej warty, że byłbym mógł czekać do świtu na sygnał umówiony. Na szczęście, szmer głosów waszych dobiegał do mnie i na szczęście był pan o tyle przezorny, że zostawił pan drzwi od ulicy otwarte, tak, że można było wejść, jak zwykle, do zajazdu.
Gdy Petit-Pierre ze śmiechem robił ten wyrzut Michałowi, weszły jeszcze dwie inne osoby, które miały im towarzyszyć w ucieczce. Ale, po krótkiej naradzie, zrozumiały, że, grono takie liczne zwróciłoby uwagę, co mogłoby przeszkodzić ocaleniu Petit-Pierre’a; wyrzekły się tedy towarzyszenia mu i Petit-Pierre, Michał i Marya ruszyli w drogę sami.
Bulwark był pusty, most Rousseau również wydawał się zupełnie opuszczony; minęli go bez przypadku. Michał prowadził i zaproponował udanie się drogą do Pélerin wiodącą wzdłuż rzeki, a mniej odsłoniętą, niż wybrzeże, na którem, wobec bardzo jasnej księżycowej nocy, nie byli bardzo bezpieczni. Gdy minęli wioskę Pélerin, młody baron ukrył Petit-Pierre’a i Maryę w zaroślach na wybrzeżu, sam zaś zbliżył się do rzeki i zagwizdał.
Ponieważ Józef Picaut nie odpowiedział na sygnał umówiony, przeto Michał pomyślał, że szuan idzie ku niemu. Czekał tedy przez pięć minut — nic nie zamąciło panującego dokoła spokoju. Dał drugi znak świstawką, ostrzejszy, głośniejszy. Nic nie odpowiadało, nikt nie nadchodził. Zrazu Michał pomyślał, że się pomylił co do miejsca spotkania; zaczął się tedy rozglądać, pobiegł wzdłuż wybrzeża i niebawem minął wyspę naprzeciwko Couéron. Dalej nie było już żadnej wyspy, za którą statek mógłby się ukryć, a jednak Michał statku nie wi-