Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/667

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wodzowie sami, oddali broń; ale władze cywilne nie przyjęły tego układu i kazały ich aresztować; znaczna liczba najufniejszych została wtrącona do więzienia, a ta surowość niepolityczna ochłodziła nastrój pokojowy tych, którzy, rozważniejsi będąc, zamierzali czekać.
Jakób, wódz królików, zawdzięczał takiemu postępowaniu znaczne powiększenie się szeregów swojej bandy; wyzyskał tak zręcznie postępowanie swoich przeciwników, że zdołał zgromadzić jeszcze wystarczającą liczbę ludzi, by się utrzymać w lasach, gdy Wandea już się rozbrajała.
Gaspard, Ludwik Renaud, Stalowe-Ramię, oraz inni wodzowie schronili się za morze przed prześladowaniem rządu. Jeden tylko margrabia Souday nie mógł się zdecydować na wyjazd i pozostał sam, opuszczony przez wszystkich po rozstaniu się z Petit-Pierre’m i Maryą, po zniknięciu Jana Oullier’a i Berty. Porażka w Chêne zadała mu cios straszny, zburzyła wszystkie zaniki na lodzie, jakie w ostatnich czasach stary partyzant wznosił z takim zapałem. Ponury, milczący, mając serce goryczą przepenione, stęskniony za córkami i za starym wiernym sługą, margrabia smutne pędził życie w nędznej chacie, do której się schronił nazajutrz po wyruszeniu Petit-Pierre’a do Nantes.
W takim posępnym nastroju umysłu spotkał Jakóba, włóczącego się w okolicach Grand-Lieu, gdzie szpiegował ruchy kolumny latającej. Margrabia nie żywił nigdy symaptyi dla wodza królików za jego niesubordynacyę i zły przykład, jaki bandyckiem postępowaniem swojem dawał Wandejczykom, Jakób zaś nienawidził margrabiego, jak nienawidził wszystkich, którzy dzięki u-