Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/532

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dlaczego odrazu nie dom? — spytał kapral. Nie pamiętacie, że ledwie mogliście go poruszyć w sześciu i to z pomocą lewara?
— Zresztą tego kamienia ruszać nie wolno — odezwał się sierżant — zwłaszcza, że w lochu jest więzień.
Krótka-Radość mrugnął na, Trigaud’a, a ten, nie troszcząc się o to, co mu powiedział sierżant, skierował się do olbrzymiego kamienia.
— Nie słyszeliście, co wam powiedziałem? — zawołał sierżant, podnosząc głos i zatrzymując Trigaud’a za rękę. — Nie wolno tego ruszać!
— Dlaczego? — odezwał się Aubin. — Jeśli poruszy kamień z miejsca, to go znów na miejsce położy, niech pan będzie spokojny.
— A, no, ostatecznie — rzekł sierżant, niewątpliwie niemniej od innych ciekawy widzieć, w jaki sposób żebrak upora się z tem zadaniem herkulesowem — pozwalam na swoją odpowiedzialność.
Trigaud skorzystał z pozwolenia; zbliżył się do kamienia, a pochwyciwszy go rękoma u podstawy, oparł ramię na środku i potężnym wysiłkiem próbował go podnieść. Ale olbrzymi głaz ciężarem swoim wyżłobił ziemię, na której spoczywał, wrył się na jakie pięć cali, i to koryto, które sobie w ten sposób wytworzył, a do którego przyległ, paraliżowało wysiłki Trigaud’a. Aubin, który, czołgając się na pękach i na kolanach, zbliżył się do koła, utworzonego przez żołnierzy, zwrócił ich uwagę na przeszkodę, tamującą skuteczność wysiłków olbrzyma, wyszukał płaski kamień i przy jego pomocy usunął ziemię, otaczającą wielki głaz. Poczem Trigaud zabrał się nanowo do dzieła, a szczęśliwszy tym razem,