Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/424

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zwisko zdrajcy i wyklętego, że wszyscy będą musieli głowę schylić, gdy przejdzie ten, który je nosić będzie, i ty mi dopomożesz, tak, dopomożesz mi, Janie; bo, powtarzam ci, ja go kocham i nic, nic, oprócz śmierci, nie zdoła stłumić źródła tkliwości, jaką mam dla niego w sercu.
Z ust Maryi wybiegł jęk, ale, jakkolwiek cicha była ta skarga, niemniej usłyszał ją Jan Oullier i zwrócił się ku młodej dziewczynie. Poczem, jakby zmiażdżony między skargą jednej a wybuchem drugiej, padł na krzesło i ukrył twarz w dłonie. Stary Wandejczyk płakał. Berta zrozumiała, co się działo w tem sercu, takiem oddanem. Podeszła do wiernego sługi i uklękła przed nim.
— Wiesz teraz — rzekła — jaką jest siła mego uczucia dla tego młodzieńca, skoro omal, pod jego wpływem, nie zapomniałam o swojem szczerem i głębiokiem przywiązaniu do ciebie.
Jan Oullier potrząsnął smutnie głową.
— Pojmuję twoją antypatyę, rozumiem twoją odrazę — ciągnęła dalej Berta — i byłam na to przygotowana; ale cierpliwości, mój stary przyjacielu, cierpliwości i rezygnacyi! Bóg tylko mógłby zabrać z serca mojego to, co w nie złożył, a On tego nie uczyni, byłaby to bowiem moja śmierć. Pozwól, żebyśmy ci mogli dowieść, że pod wpływem przesądów stajesz się niesprawiedliwy i że ten, którego wybrałam, jest mnie godny.
W tej chwili rozległ się głos margrabiego. Wzywał Jana Oullier’a tonem, który oznajmiał, że stało się coś nowego i poważnego. Jan Oullier wstał i postąpił ku drzwiom.