Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/419

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Janie — rzekła — posuwasz się za daleko! Janie, nie mów tego, błagam cię!
— O! tak; ale to się nie stanie — ciągnął dalej Jan, nie słuchając młodej dziewczyny i chodząc wzdłuż i wszerz po pokoju nie, to się nie stanie! Jeśli nikt nie dba o wasz honor, to ja powinienem nad nim czuwać i, gdyby okazała się potrzeba, raczej, niż widzieć w ten sposób splamioną chwałę domu, któremu służą, jabym go...
I Jan Oullier dokończył zdania ruchem groźnym, nie dopuszczającym żadnej wątpliwości.
— Nie, Janie, nie, ty tego nie uczynisz! — krzyknęła Mary a tonem rozdzierającym — błagam cię o to na kolanach.
I Uklękła przed nim, ale Wandejczyk podniósł ją i cofnął się, przerażony.
— I ty także, Marynko — zawołał — ty także go k...?
Ale młoda dziewczyna nie pozwoliła mu dokończyć.
— Pomyśl, Janie, pomyśl — rzekła — jak bardzo zmartwiłbyś tem moją biedną Bertę!
Jan Oullier spoglądał na nią ze zdumieniem, niebardzo zachwiany w podejrzeniach, jakie był powziął; naraz dobiegł go głos Berty, która rozkazywała Michałowi, żeby czekał na nią w ogrodzie i nie oddalał się. Niebawem młoda dziewczyna otworzyła drzwi i weszła do pokoju.
— Co — rzekła — tak to jesteś gotowa? Poczem, przyglądając się Maryi z większą uwagą, i, spostrzegając jej wzburzenie, dodała:
— Co ci jest? Wyglądasz, jak gdybyś płakała! A ty, Janie Oullier, masz strasznie nadąsaną minę. Hola! co się tu dzieje?