Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/374

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na kołowrotku, przy kominie — obowiązkiem jego było dać pomoc tym, którzy chcą przeszkodzić ponownemu spustoszeniu kraju przez wojnę domową.
— Taki też był mój cel, mój cel jedyny — odparł Courtin, przyciszając głos tak bardzo, że młoda chłopka zaledwie mogła go usłyszeć. — Chciałbym, żeby rząd uwolnił nas raz nareszcie od tych wszystkich wichrzycieli, od tej całej szlachty, która nas miażdży swojemi bogactwami podczas pokoju i prowadzi nas na rzeź podczas wojny; ja nad tem pracuję, kumo Picaut, ale, widzicie, nie trzeba się tem chwalić: człowiek aż nadto dobrze wie, do czego ci ludzie są zdolni.
— A co, może uskarżalibyście się, gdyby na was napadli z zasadzki, na was, którzy z ukrycia spiskujecie przeciw nim? rzekła Maryanna z wyrazem najgłębszej pogardy.
— Trudno, człowiek ma tyle odwagi, na ile go stać — odparł Courtin, zmieszany — nie każdy jest taki odważny i śmiały, jak był wasz biedny nieboszczyk. Ale my go pomścimy, tego biednego Paskala! my go pomścimy, przysięgam wam!
— Dziękuję! pan mi do tego niepotrzebny, panie Courtin — odparła wdowa, tonem takim twardym, że stał się aż groźny. — Jużeście się aż nadto wtrącali do sprawi tego biednego domu; schowajcie na przyszłość dla innych waszą dobrą wolę.
— Jak wam się podoba, kumo Picaut. Niestety! kochałem tak bardzo waszego nieboraka, że uczyniłbym wszystko, żeby wam być użytecznym...
Poczem, nagle, zwracając się w stronę młodej chłopki, na którą już od dobrej chwili spoglądał z pod oka, dzierżawca zapytał: