Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dobrze łatwość i szybkość, z jakiemi przesyłano wieści z jednej wioski do drugiej. Zdziwiony zrazu uprzejmością przyjęcia, jakie mu zgotował margrabia Souday, stopniowo odzyskiwał zimną krew i, zwracając na wszystko baczną, szczegółową uwagę, odnajdywał we wszystkiem, co widział, zarówno w uprzejmości gospodarza domu, jak i w obfitości obiadu, takiego wspaniałego, że nie mógł być przyrządzony dla wrogów, coś, co potwierdzało jego podejrzenia; ale, cierpliwy, jak powinien być każdy dobry myśliwy, polujący na ludzi i na zwierzynę, pewny, że w ciemności — jeśli dostojna zdobycz, za którą się uganiał, ratowała się ucieczką, jak wszystko wskazywało — wszelkie ściganie byłoby zbyteczne, postanowił zaczekać z rozpoczęciem poważnych poszukiwań, na razie baczyć pilnie na wszelkie wskazówki, jakie mógłby znaleźć w tem, co się działo dokoła niego.
On też pierwszy przerwał milczenie.
— Panie margrabio — rzekł, wznosząc kieliszek wybór toastu byłby równie trudny dla pana, jak dla mnie; ale jest toast jeden, który nie wprawi w kłopot nikogo i powinien mieć pierwszeństwo nad wszystkimi innymi. Proszę mi pozwolić wznieść zdrowie panien de Souday i podziękować im, że zechciały łaskawie przyłączyć się do uprzejmego przyjęcia, jakiem nas pan margrabia zaszczyca.
— Moja siostra i ja dziękujemy panu, panie generale — odparła Berta — i jesteśmy szczęśliwe, że mogłyśmy się panom przysłużyć, stosując się do woli naszego ojca.
— To znaczy — odparł generał z uśmiechem — że panie są na nas łaskawe tylko na mocy rozkazu, i że powinniśmy być za to wdzięczni panu margrabiemu... Doskonale! lubię tę szczerość iście wojskową, która zniewoli mnie do przejścia z obozu wielbicieli pań do obo-