Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale, zamiast podążyć za nią, Józef Picaut, który od kilku chwil wytężał słuch, gdyż dochodziły go z dworu odgłosy maszerującego wojska, a przekonawszy się, że odgłosy te zbliżały się coraz bardziej do chaty, zaczekał, aż blask lampy, którą trzymała w ręku bratowa, przestał oświetlać drzwi chaty; następnie wyszedł przez te drzwi, obszedł dokoła budynki i, przeskakując przez płot, oddzielający je od pól, puścił się pędem w kierunku lasu Machecoul, którego czarna gęstwina zarysowywała się w odległości pięciuset kroków.
Biedna Maryanna zaś biegała po sadzie. Nawpół przytomna wodziła lampą dokoła siebie, zapominając skupić spojrzenia na koło świetlane, które ta lampa rzucała na trawnik; zdawało jej się, że, by znaleźć trupa męża, oczy jej przebiją ciemność.
Nagle, przechodząc w miejscu, przez które przechodziła już kilkakrotnie, potknęła się i omal nie upadła, a w tym ruchu ręce jej, schylając się ku ziemi, dotknęły postaci ludzkiej, opartej o żywopłot.
Maryanna wydała rozdzierający okrzyk, rzuciła się na trupa, postawiwszy lampę na ziemi, i objęła go rozpaczliwym uściskiem; po chwili porwała go na ręce, jak dziecko, zaniosła do chaty i złożyła na łóżko.
Jakiekolwiek były nieporozumienia, które panowały między braćmi, żona Józefa przybiegła do Paskala, a ujrzawszy trupia szwagra, padła na kolana przy łóżku, łkając.
Maryanna wzięła światło, które przyniosła bratowa, i wodziła niem po twarzy męża, Paskal Picaut miał usta i oczy otwarte, jak gdyby żył jeszcze. Maryanna położyła dłoń na piersi trupa: serce już nie biło. Wówczas, zwracając się ku bratowej, która płakała i modliła się ciągle, wdowa po Paskalu Picaut, patrząc oczy-