Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to, czego nie mógł dostrzedz przy świetle księżyca: Machał był blady, jak chusta.
— Panie baronie — zawołał Courtin — Jezus Marya! co się panu stało?
— Courtin’ie — odparł młodzieniec, marszcząc brwi — słyszałem twoją rozmowę z moją matką!
— Taak... to pan podsłuchiwał? — spytał dzierżawca z niejakiem zdumieniem. Ale, opanowawszy się, wnet dodał: — A więc co?
— Pragniesz bardzo odnowić dzierżawę w roku przyszłym?
— Ja, panie baronie?
— Ty, Courtin’ie, pragniesz więcej nawet, niż chcesz się przyznać.
— Hm, nie gniewałbym się, panie baronie, gdyby się tak stało, ale znów, jeśli coś temu przeszkodzi, to człowiek nie umrze ze zgryzoty.
— Courtin’ie, to ja odnowię twoją dzierżawę, gdyż w chwili podpisu będę pełnoletni.
— Tak jest, panie baronie.
— Ale rozumiesz dobrze — ciągnął dalej młodzieniec, któremu chęć ocalenia hrabiego Bonneville’a i pozostania przy Maryi natchnęła zupełnie niezwykłą, jak na niego, stanowczością — iż, jeśli uczynisz to, co powiedziałeś mojej matce, to jest jeśli zadenuncyujesz moich przyjaciół, ja nie odnowię dzierżawy denuncyanta?
— Hoho! — zawołał Courtin.
— Takie jest moje postanowienie. A skoro raz wyjdziesz z folwarku, Courtin’ie, trzeba się będzie z nim pożegnać; już do niego nie wrócisz.
— Ale rząd! ale pani baronowa!
— To wszystko nic mnie nie obchodzi. Jestem baronem Michel de la Logerie; ziemia i zamek Logerie należą do mnie, skoro tylko zostanę pełnoletni; będę peł-