Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mówił król. Rozmawiano przed naszem przybyciem; o czemże to mówiono?
— Kochana kuzynko — odparł pan de Vouillé — pan prefekt był taki uprzejmy, że opowiadał nam szczegóły urzędowe o awanturze w Marsylii?
— Awanturze? — powtórzyła księżna.
— Takiego użył wyrażenia.
— I takie, istotnie, najlepiej określa to całe zajście — rzekł urzędnik. — Czy pani rozumie podobną wyprawę tak lekkomyślnie przygotowaną, że wystarcza jeden podporucznik, który aresztuje przywódcę spisku, by cały zamach spełzł na niczem?
— Ach! Boże, panie prefekcie — zauważyła księżna z odcieniem smutku — istnieje zawsze w przebiegu doniosłych wydarzeń taka chwila, w której los panujących i cesarstw chwieje się, jak liść na wietrze! Gdyby naprzykład pod Murę, gdy Napoleon wyszedł ku żołnierzom, wysłanym przeciw niemu, jakiś podporucznik schwytał go za kołnierz, powrót z wyspy Elby byłby również tylko awanturą.
Księżna mówiła z takiem przejęciem, że zaległa cisza, którą ona znów pierwsza przerwała:
— A księżna de Berry — spytała — czy wiadomo, co się z nią stało?
— Powróciła na pokład statku „Carlo Alberto“ i odpłynęła.
— A!
— Zdaje mi się, że to jedyna rozsądna rzecz, jaką mogła zrobić — dodał prefekt.
— Ma pan słuszność — odezwał się starzec, który towarzyszył księżnie i który zabierał głos po raz; pierwszy — i gdybym był miał zaszczyt towarzyszyć jej