Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Doktó spojrzał na chorego, a widząc, że chwilowo, dzięki prostracyi, w jaką zapadł, może go pozostawić na opiece młodego barona, podszedł żywo do Berty.
— A więc — rzekł — skoro przekonaliśmy się, że jesteśmy ludźmi jednych zapatrywań, niech mi pani powie, jakie pani ma wieści?
— Że księżna pani opuściła Maltę 21-go kwietnia, i że powinna była stanąć w Marsylii 29-go lub 30-go kwietnia. Dzisiaj mamy 6-ty maja: księżna już pewnie wylądowała, a na całem Południu wre powstanie.
— I to wszystko, co pani wie? — spytał doktór.
— Tak; wszystko — odpowiedziała Berta.
— Nie czytała pani dzienników wieczornych z 3-go?
Berta uśmiechnęła się.
— Nie otrzymujemy gazet na zamku Souday — rzekła.
— A więc — rzekł doktór — wszystko przepadło!
— Jakto! wszystko przepadło?
— Plany księżnej zupełnie zniweczone.
— Ach Boże! co pan mówi?
— Szczerą prawdę. Księżna, po szczęśliwej podróży na pokładzie „Carlo — Alberto“, wylądowała na wybrzeżu o kilka mil od Marsylii; tam czekał na nią przewodnik, który ją zaprowadził do domu samotnego, otoczonego lasami i skałami. Księżna miała tylko sześć osób ze osbą...
— I cóż dalej, cóż dalej?...
— Jedną z tych osób wysłała niezwłocznie do Marsylii, żeby donieść przywódcy spisku, że wylądowała i że czeka na wynik przyrzeczeń, które ją zwabiły do Francyi.
— I cóż?
— Wieczorem wysłaniec wrócił z kartką, wyrażającą księżnie powinszowania z powodu szczęśliwego przy-