Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

samo bezpieczną, jakgdyby znajdowała się w sypialni swej matki.
Byłyśmy już w pałacu Zimowym blisko pół godziny, a ciasnota stawała się tak wielką, że zdało, już ani jeden przybysz nie znalazłby tu miejsca dla siebie, gdy naraz rozległy się dźwięki — poloneza.
Równocześnie na sali rozległ się szept: „cesarz... cesarz!...”
We drzwiach ukazał się Jego Cesarska Mość w pierwszej parze z małżonką posła angielskiego. Za nim kroczył cały dwór carski.
Wszyscy cofnęli się, tworząc wolne przejście, przez które runęły wszystkie pary tańczące. Przed memi oczami przesunął się cały potok brylantów, ślicznych piór, aksamitu i perfum. Odłączona od swych koleżanek z magazynu, usiłowałam połączyć się z niemi, ale nie udawało mi się to. Na moment ujrzałam je jakby poderwane wichrem i natychmiast straciłam z oczu. Nie mogłam przedrzeć się przez zwarty mur z ludzkich ciał, dzielący mnie od nich i oto — ujrzałam się naraz sama jedna wśród tłumu dwudziestu tysięcy ludzi.
W tym momencie, straciwszy zupełnie głowę, gotowa byłam zwrócić się o pomoc do pierwszego lepszego z obecnych. Nagle stanęło koło mnie domino, w którem poznałam... hrabiego Aleksego Annienkowa!
— Jakto, pani tu sama jedna? — zdziwił się.
— Ach, to pan, hrabio! — ucieszyłam się, — niechże mi pan pomoże, na miłość Boską, wydostać się stąd! Niech mi pan sprowadzi powóz.
— Niech mi pani pozwoli odwieść się w swoim, a będę błogosławił chwilę, która dała mi więcej, niż wszystkie moje zabiegi.