Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pan to mówi całkiem poważnie?
— Najzupełniej.
— W takim razie muszę się wytłomaczyć wobec pana.
— To znaczy?
— Kochany rodaku, uważam, że pomiędzy nami może istnieć tylko czysto przyjacielski stosunek
— Dlaczego?
— Dlatego, że ja już mam kochanka. A pan, choćby z przykładu mej siostry, mogłeś się już przekonać, że my mocno bronimy przedmiotu swego przywiązania.
— O, ja nieszczęsny!
— Ależ nie, pan wcale nie jesteś nieszczęnym! Gdybym dała możność rozwinięcia się i wzmocnienia pańskiemu uczuciu miłości, nic nie zrobiwszy, by je zahamować — wtedy byłbyś pan rzeczywiście nieszczęśliwym, ale teraz, chwała Bogu, — (tu uśmiechnęła się pięknie), — niema jeszcze nic straconego i pańska „choroba” nie zdołała bardziej rozwinąć się.
— Nie mówmy już więcej o tem!
— Przeciwnie, właśnie musimy mówić o tem, ponieważ pan zetknie się w mym domu z tym człowiekiem, którego kocham, a pozatem chcę, by pan wiedział, że bardzo go pokochałam.
— Dziękuję pani za dowód zaufania.
— Czuję się pan teraz dotkniętym do żywego,— rzekła, — ale nie ma pan racji. Podaj mi pan rękę, jak dobry przyjaciel.
Uścisnąłem rękę Luizy i, aby pokazać jej, że zupełnie godzę się z jej decyzją, oświadczyłem:
— Postępuje pani zupełnie lojalnie. Przyjacielem pani jest, napewno, jakiś książę?
— O, nie — uśmiechnęła się, — nie jestem taka wymagająca: jest tylko hrabią.