Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ce zaniepokojonego tą nagłą surowością ojca, której powodów zupełnie nie znał.
Ujrzawszy Pahlena, Aleksander zapytał go, czy nie przybywa czasem do niego z rozkazu ojca?
— Niestety, — odparł Pahlen, — Jego Cesarska Mość dał mi okropne polecenie.
— Jakież to? — spytał Aleksander.
— Aresztować Waszą Wysokość!
— Mnie?! — krzyknął Aleksander. — Za co?!
— Wasza Książęca Wysokość raczy niezapominać, że u nas nieraz dosięga człowieka kara jeszcze przedtem, nim zdołał on popełnić przestępstwo!
— Cesarz, — odparł na to Aleksander — dwojako może rozporządzać się mym losem: jako imperator i jako ojciec. Jestem gotów poddać się jego rozkazom.
Hrabia pokazał mu nakaz aresztowania, który Aleksander począł czytać. Ale ujrzawszy, że dotyczy on również i wielkiego księcia Konstantego, zawołał:
— Jakto, a więc i mego brata również? Mniemałem, że nakaz dotyczy tylko mnie jednego!
A gdy Pahlen oświadczył mu, że taki sam los oczekuje również imperatorową — tu Aleksander porwał się za głowę.
— O, matko! — załkał, — o biedna matko! Nie, tego to już zanadto, tak mój Pahlenie, tego zanadto!...
I zastawił twarz obiema rękami. Pahlen uznał obecny moment za zupełnie odpowiedni do pomówienia z cesarzewiczem Aleksandrem.
— Wasza Wysokość zechce mnie wysłuchać, — rzekł, — gdyż należy koniecznie zapobiedz nieszczęściu, wszelkiemu nieszczęściu. Koniecznie trzeba położyś kres szaleństwom cesarza... Dziś on pozbawia cię wolności, a jutro, być może, pozbawi...
— Pahlen!!...