Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sąsiad wybuchnął okropnym śmiechem, mówiąc, że odniosłem zwycięstwo nad... kominiarzem. Gdybym nawet wątpił że tak jest, to moje ręce, koszula i twarz wywalane sadzami bardziej niż dobitnie stwierdzałyby słuszność tych słów. Wytłomaczył mi dokładnie o co chodzi i przestałem wątpić.
Chodzi o to, że we Francji kominiarze są dość rzadkiemi ptakami przelotnemi, śpiewającemi tylko raz w roku ze szczytów kominów na dachach. Tymczasem w stolicy carów są oni przedmiotami, że tak powiem, pierwszej użyteczności, zjawiając się w każdem mieszkaniu regularnie co każde dwa tygodnie.
Ale tutaj robotę swą odbywają po nocach, ponieważ w dzień pali się w piecach. Każdy dom ma swego stałego kominiarza, który udaje się do pracy w nocy, czyści komin poczem spuszcza się przez komin do mieszkania, aby zabrać sadze, które spadły nadół podczas czyszczenia komina. Mieszkańcy Petersburga oswojeni są z tem dostatecznie, to też nikt z nich nie niepokoi się podczas tego rodzaju nocnych wizyt ze strony panów kominiarzy. Niestety, zapomniano mnie uprzedzić o tem, to też, gdy kominiarz przybył do mnie poraz pierwszy, omal nie padł ofiarą mojej porywczości i męstwa.
Nazajutrz przekonałem się niezbicie, że mój sąsiad powiedział mi czystą prawdę: gospodyni mego domu przybyła do mnie rano, oświadczając, że kominiarz domaga się swej latarki...
O godzinie trzeciej po południu, udałem się na polowanie z hrabią Aleksym Annienkowym w jego saniach, wyobrażających wspaniały powóz na płozach. Miejscem zbiórki myśliwych był rodowy majątek Naryszkinów, o dziesięć czy dwanaście wiorst od Petersburga. Przybyliśmy na miejsce około godziny piątej i zastaliśmy zebranych już prawie wszystkich panów,