Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/779

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XIII.
CO SIĘ WYDARZYŁO W PORTSMOUTH DNIA 23 SIERPNIA 1628 ROKU.

Felton pożegnał się z milady w taki sposób, jak się żegna brat z siostrą, udając się na zwyczajną przechadzkę: pocałował ją w rękę.
Wydawał się, jak zazwyczaj, zupełnie spokojnym, tylko w oczach migotały mu błyski, jak to bywa w gorączce, a czoło miał bledsze, niż zwykle; przytem zaciskał zęby, a przemawiał tonem krótkim i urywanym, co wskazywało, że kłębią mu się w duszy ponure myśli.
Dopóki stał na czółnie, wiozącem go ku wybrzeżu, co chwila zwracał oczy w stronę milady, która, stojąc na pomoście, ścigała go również spojrzeniem. Nie obawiali się pościgu, gdyż służba wchodziła rano do pokoju milady dopiero około godziny dziewiątej, a przebycie drogi z zamku do Londynu wymagało trzech godzin czasu.
Felton wysiadł na ląd, wszedł na mały nadbrzeżny pagórek i, ruchem ręki pozdrowiwszy milady poraz ostatni, skierował się ku miastu. Po przebyciu stu kroków, gdy się jeszcze odwrócił, by posłać jej ostatnie spojrzenie, nie mógł już dojrzeć nic więcej, prócz masztów okrętu, gdyż wzniesione łagodnie wybrzeże zasłoniło mu powierzchnię morza.
Przyspieszywszy kroku, skierował się w stronę Portsmouth, którego wieżyce i domy rysowały się przed nim w mgłach porannych w odległości mniej-więcej pół mili.
Poza miastem morze pokryte było statkami, których maszty kołysały się za podmuchem wiatru, podobne lasowi topól, ogołoconych z liści zimową porą.
Felton, idąc szybko naprzód, rozmyślał o tych wszystkich zarzutach, prawdziwych czy zmyślonych, jakie czy-