Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/775

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łupina orzecha, młody człowiek dobrnął do niego szczęśliwie i, oddawszy milady w ręce wioślarzy, sam wskoczył do barki.
— Odbijać! — zakomenderował — i wiosłować żywo!
Czterej marynarze chwycili za wiosła, i barka, skacząc po wzburzonych falach, oddaliła się od zamku.
Noc czarna osłoniła płynących, i w ciemnościach nie można było niemal rozróżnić krańców statku, — tem bardziej więc trudno było przypuszczać, aby łódź mogła być dostrzeżoną z wybrzeża.
Wkrótce przed oczyma płynących zarysowała się na morzu jakaś ogromna czarna masa.
Był to okręt.
Podczas, gdy barka zbliżała się ku niemu całym wysiłkiem ramion czterech wioślarzy, Felton rozwiązał sznur i chustkę, krępującą ręce milady, a następnie, zaczerpnąwszy z morza trochę wody, bryznął nią na twarz omdlałej.
Milady westchnęła i otworzyła oczy.
— Gdzie jestem? — zapytała.
— Jesteś ocalona — odrzekł młody oficer.
— Och! ocalona! ocalona! Tak! widzę niebo, widzę morze! I to powietrze, którem oddycham, mówi mi o wolności... Dzięki ci, Feltonie! dzięki!
Młodzieniec przytulił ją do piersi.
— Ale co się dzieje z mojemi rękami? — pytała milady. — Mam wrażenie, jakgdyby były pogruchotane w kostkach.
Istotnie ręce milady zdrętwiały zupełnie, i ledwie mogła je podnieść.
Felton obejrzał piękne te ręce i rzekł z rozrzewnieniem:
— Niestety! nie można było tego uniknąć.
— Och! nic to strasznego! — zawołała milady. — Teraz przypominam już sobie wszystko!
Rozejrzała się dokoła.
Tam leży — rzekł Felton, trącając nogą — worek z pieniędzmi.
Gdy się zbliżono do okrętu, majtek, stojący na straży, odezwał się; z barki odpowiedziano.