Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/766

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

historyą i wzburzony nieznaną mu jeszcze żądzą, pochwycił ją w ramiona i przycisnął do serca, drżąc na całem ciele pod wpływem oddechu jej cudnych ust i dotknięcia falującego gwałtownie łona.
— Nie! — zawołał. — Musisz żyć dalej, czysta, otoczona szacunkiem, i będziesz żyła, aby upokorzyć swych wrogów!
Milady odsuwała go łagodnie ręką od siebie, wabiąc jednocześnie spojrzeniem, wobec czego Felton nie wypuszczał jej z objęć i pałającym wzrokiem patrzył w nią, jak w bóstwo.
Ona zaś z przymkniętemi oczyma wołała słabnącym głosem:
— Och! śmierci! śmierci pragnę! Znicestwienie lepsze jest od hańby... Feltonie, bracie mój, przyjacielu! zaklinam cię!
— Nie! — odparł Felton, — musisz żyć i będziesz pomszczona!
— Feltonie, ja sprowadzam nieszczęście na tych, którzy mię otaczają! Feltonie, idź odemnie! pozwól mi umrzeć!
— Dobrze więc! umrzemy razem! — zawołał, tuląc wargi do ust uwięzionej.
W tej chwili zapukano kilkakrotnie do drzwi. Tym razem milady odepchnęła go naprawdę.
— Słyszysz? — rzekła. — Podsłuchano nas... Ktoś nadchodzi! Stało się! jesteśmy zgubieni!
— Nie — uspokajał Felton, — to tylko straż daje znak, że patrol się zbliża.
— Biegnij więc i sam otwórz drzwi.
Felton usłuchał, oddany już tej kobiecie wszystkiemi swemi myślami i całą duszą. W korytarzu przed drzwiami stał sierżant, dowodzący patrolem.
— Co się stało? — zapytał go młody porucznik.
— Rozkazałeś mi, poruczniku, otworzyć drzwi, gdybym usłyszał wołanie o pomoc — odpowiedział żołnierz; — zapomniałeś jednak zostawić mi klucz. Teraz, słysząc twoje podniecone słowa, sądziłem, że wzywasz mię, poruczniku; a że drzwi były zamknięte od wewnątrz, więc przywołałem sierżanta.
— Jestem na rozkazy — rzekł sierżant.