Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/453

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kręcie drogi, a do jej drzwiczek zbliżył się jakiś bogato ubrany jeździec, i rozpoczęła się ożywiona rozmowa pomiędzy nim a siedzącą w karecie damą.
Skorzystał z tego zajęcia się sobą dwojga rozmawiających d’Artagnan i zatrzymał się w pewnej odległości z przeciwnej strony karety, nie spostrzeżony przez nikogo, prócz pięknej pokojówki.
Rozmawiano po angielsku, więc d’Artagnan nie rozumiał, — ale z tonu rozmowy mógł odgadnąć, że piękna Angielka jest strasznie rozgniewana. Rozmowa zakończyła się gestem, nie pozostawiającym żadnych zgoła wątpliwości co do jej charakteru; zakończeniem tem było tak silne uderzenie wachlarzem, że drobny ten przedmiot rozleciał się w tysiąc kawałeczków.
Jeździec w odpowiedzi na to wybuchnął śmiechem, co, jak się zdawało, doprowadziło damę do najwyższego stopnia podrażnienia.
Wtedy d’Artagnan uznał, że nadeszła właściwa chwila, by się wmieszać w sprawę. Zbliżył się szybko do przeciwległych drzwiczek karety i, uchylając z szacunkiem kapelusz, rzekł:
— Czy pozwolisz, pani, abym ci ofiarował moje usługi? Zdaje mi się, że obecny tu kawaler wywołał twój gniew. Wystarczy jedno słowo pani, abym go skarcił za brak grzeczności.
Usłyszawszy pierwsze słowa, milady odwróciła się i spojrzała na razie ze zdziwieniem na młodego człowieka. Gdy jednak skończył mówić, odpowiedziała poprawnie po francusku:
— O, panie! z miłą chęcią uciekłabym się pod pańską opiekę, gdyby ten, który sprzecza się ze mną, nie był moim bratem.
— Ach! w takim razie proszę o przebaczenie — rzekł d’Artagnan. — Pojmuje pani, że nie wiedziałem o tem.
Lecz w tejże chwili jeździec, którego milady nazwała swoim bratem, zmierzył lekceważącem okiem d’Artagnana i wycedził przez zęby:
— Jakiem prawem ten młokos miesza się w cudze sprawy? Czemu nie jedzie swoją drogą?!
— Jesteś sam młokosem, mój panie! — rzucił po-