Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/432

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Cóż chcecie! — tłómaczył się Portos. — Koń ten zawstydzał moich gości, a nie chciałem ich upokarzać.
— A przytem twoja księżna nie wraca z wód, nieprawdaż? — dopytywał d’Artagnan.
— Tak, dotychczas nie wróciła — odparł Portos. — Przytem, daję wam słowo, gubernator tutejszy, jeden z tych panów właśnie, którzy mieli być dzisiaj u mnie na obiedzie, tak pragnął posiąść tego konia, że mu go wreszcie darowałem.
— Darowałeś? — zawołał d’Artagnan.
— Och, mój Boże! darowałem! tak się mówi! — rzekł Portos. — Z pewnością był wart sto pięćdziesiąt luidorów, a ten kutwa nie chciał dać za niego więcej ponad osiemdziesiąt.
— Bez siodła? — pytał Aramis.
— Tak jest, bez siodła.
— Zauważcie, panowie — odezwał się Atos, — że jednak Portos wytargował najwięcej z nas wszystkich.
Słowa te wywołały wybuch śmiechu, który zmieszał Portosa. Gdy jednak wytłómaczono mu przyczynę wesołości, i on przyjął w niej hałaśliwie udział, jak to było u niego we zwyczaju.
— W ten sposób więc wszyscy posiadamy pewne zapasy pieniężne? — rzekł d’Artagnan.
— Z wyjątkiem mnie jednego — oświadczył Atos. — Wino hiszpańskie, jakie piliśmy u Aramisa, tak mi zasmakowało, że kazałem zapakować sześćdziesiąt flaszek do wozu służących, i to nadwerężyło znacznie moją kasę.
— A ja — rzekł Aramis — wydałem wszystko niemal aż do ostatniego grosza, wyobraźcie sobie, na kościół w Montdidier i na klasztor jezuitów w Amiens; pozatem miałem jeszcze inne zobowiązania, które musiałem wypełnić; zamówione zaś na moją i waszą, panowie, intencyę msze, które w najbliższym czasie zostaną odprawione, z pewnością przyniosą nam korzyść.
— A czy sądzicie, że moje zwichnięcie nogi nic mię nie kosztowało? — zapytał Portos, — nie mówiąc już o ranach Mousquetona, do którego musiałem dwa razy dziennie wzywać chirurga... Chirurg zaś kazał sobie płacić podwójnie za każde odwiedziny, pod pozorem, że ten