Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dobrze powiadomiony i że cała odpowiedzialność spaść musi na pańskich muszkieterów.
— Jesteś pan człowiekiem zbyt sprawiedliwym i zbyt mądrym — mówił pan de Tréville, — abyś nie miał przyjąć propozycyi, z jaką przychodzę.
— Proszę, słucham pana.
— Jak się miewa pan Bernajoux, krewny pańskiego koniuszego?
— Bardzo źle, panie. Prócz cięcia szpadą, które otrzymał w ramię, a które nie jest bynajmniej niebezpieczne, został ugodzony drugim ciosem, który przebił płuco, tak, że lekarz bardzo niekorzystnie wyraża się o stanie jego zdrowia.
— Ale ranny zachował przytomność umysłu?
— Najzupełniej.
— A czy może mówić?
— Z trudnością, ale mówi.
— A zatem proszę pana, pójdźmy do niego. Zaklnijmy go na miłość Boga, przed sądem którego będzie może musiał stanąć niedługo, aby powiedział prawdę. Biorę go na świadka w jego własnej sprawie i uwierzę bezwzględnie temu, co powie.
Pan de la Trémouille zastanowił się chwilę, potem zaś zgodził się, trudno było bowiem znaleźć rozsądniejszą propozycyę.
Obaj udali się do pokoju, gdzie leżał ranny. Ujrzawszy dwóch szlachetnych panów, przychodzących go odwiedzić, usiłował podnieść się i oprzeć na łóżku, był jednak nazbyt osłabiony i wyczerpany wysiłkiem, jakiego dokonał, opadł więc z powrotem, prawie bezprzytomy.
Pan de la Trémouille podszedł ku niemu i dał mu powąchać soli, które go orzeźwiły, poczem pan de Tréville, pragnąc uniknąć zarzutu, że wpływa na chorego, zwrócił się z prośbą do pana de la Trémouille, aby sam go wypytał.
Stało się tak, jak przewidywał pan de Tréville. Bernajoux, znajdujący się między życiem a śmiercią, nie miał ani przez chwilę zamiaru ukrywania prawdy i opowiedział obu panom najdokładniej przebieg całej sprawy.
Niczego więcej nie żądał pan de Tréville. Złożył cho-