Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Mam wielką ochotę — rzekł sir John.
— Zobaczy pan, moja matka jest idealnie dobra a nadto bardzo dystyngowana. Moja siostra miała lat szesnaście, gdy wyjeżdżałem, teraz ma zatem osiemnaście; była ładna, powinna być piękna. A mój brat, Edward, bardzo miły chłopiec dwunastoletni, będzie panu płatał figle i mówił z panem po angielsku. Po dwóch tygodniach pojedziemy do Paryża.
— Ja z Paryża wracam — odrzekł Anglik.
— Zaraz. Chciał pan jechać do Egiptu, żeby zobaczyć generała Bonapartego; stąd do Paryża nie jest przecież tak daleko, jak stąd do Kairu; przedstawię pana generałowi; a niech pan będzie spokojny, gdy ja pana przedstawię, będzie pan dobrze przyjęty. Wszak pan mówił przed chwilą o Szekspirze?
— Tak, mówię o nim zawsze.
— Dowodzi to, że pan lubi komedye, dramaty.
— Lubię bardzo, prawda.
— Otóż generał Bonaparte zamierza wystawić dramat według swojej modły, który będzie bardzo zajmujący, ręczę panu.
— A zatem — rzekł sir John, wahając się jeszcze — mogę, nie będąc niedyskretnym, przyjąć pańską propozycyę?
— Ależ naturalnie i sprawi pan przyjemność wszystkim, zwłaszcza zaś mnie.
— Przyjmuję tedy.
— Brawo! kiedy zatem chce pan wyjechać?
— Skoro tylko panu będzie dogodnie. Moja kolasa była zaprzężona, gdy pan rzucił ten nieszczęśliwy talerz w głowę de Barjolsowi; ale, ponieważ, gdyby nie ten talerz, nie byłbym pana nigdy poznał, przeto