Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lony, gdybym mógł spędzić z panem jeszcze dzień lub dwa.
— Dokąd jechałeś, milordzie, gdyśmy się spotkali?
— Ooo! ja? nigdzie; podróżowałem, żeby przepędzić nudę! Mam nieszczęście nudzić się często.
— A zatem nie jechał pan nigdzie?
— Jechałem wszędzie.
— Co znaczy najzupełniej to samo — odparł młody oficer z uśmiechem. — A więc, czy zechce pan coś uczynić?
— Ooo! bardzo chętnie, jeśli to możliwe.
— Najzupełniej możliwe: zależy tylko od pana.
— Niech pan powie.
— Gdybym został zabity, miał pan odwieźć mnie do mojej matki, albo wrzucić do Rodanu?
— Byłbym pana, zmarłego, odwiózł do matki a nie wrzucił do Rodanu.
— A więc, zamiast mnie odwieźć umarłego, niech mnie pan odwiezie żywego; spotka pan stokroć lepsze przyjęcie.
— Ooo!
— Pozostaniemy przez dwa tygodnie w Bourg; to moje miasto rodzinne, jedno z najnudniejszych we Francyi; ale ponieważ rodacy pańscy słyną z oryginalności, zdarzyć się przeto może, iż pan będzie się bawił tam, gdzie się inni nudzą. A więc rzecz ułożona?
— Radbym bardzo — odparł Anglik — ale zdaje mi się, że to byłoby niebardzo przyzwoicie z mojej strony.
— Przecież nie jesteśmy w Anglii, milordzie, gdzie etykieta jest wszechwładną panią. My nie mamy już ani króla, ani królowej i nie po to ucięliśmy głowę tej biednej istocie, którą nazywano Maryą-Antoniną, żeby jej miejsce zajęła Jej Królewska Mość Etykieta.