Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Są dwie bitwy pod Abukirem — rzekł — ta, którą przegraliśmy i ta, w której pozostaliśmy zwycięzcami.
— Z powodu tej, którą przegraliście.
— Ludzie się biją, zabijają, mordują się wzajemnie na polu bitwy; ale to nie przeszkadza im bynajmniej witać się uściskiem dłoni, gdy się spotykają na gruncie neutralnym. Powtarzam panu zatem, że witam pana serdecznie, zwłaszcza, jeżeli pan zechce mi powiedzieć, co pana tu sprowadza.
— Dziękuję; przedewszystkiem, niech pan to przeczyta.
I Anglik wydobył z kieszeni papier.
— Co to? — spytał Roland.
— Mój paszport.
— Co mnie obchodzi pański paszport? nie jestem żandarmem.
— Nie; ale ponieważ przychodzę ofiarować panu swoje usługi, może pan nie zechciałby ich przyjąć, gdyby pan nie wiedział, kim jestem.
— Pan mnie swoje usługi?
— Tak jest; ale niech pan czyta.
I Roland czytał:
„W imieniu Rzeczypospolitej francuskiej, Komitet wykonawczy poleca, by pozwolono sir Johnowi Tanlay’owi, esq., przebywać swobodnie na całym obszarze Rzeczypospolitej i, w razie potrzeby, nie odmawiać mu opieki i pomocy.

Podpisano: Fouché.

— A niżej, proszę.
„Polecam szczególnie, komu należy, sir Johna Tanlay’a, jako filantropa i przyjaciela wolności.

Podpisano: Barras.