Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/563

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wtem, jak się zdawało, wyrwał się z zamyślenia; wśród przerażającego huku strzelb i armat usłyszał tentent konia. Podniósł głowę. Od strony Novi nadbiegał jeździec co koń wyskoczy.
Gdy jeździec był już o pięć kroków, Bonaparte wykrzyknął:
— Roland!
Ten zaś ze swej strony krzyczał:
— Desaix! Desaix! Desaix!
Bonaparte roztworzył ramiona i Roland rzucił się na szyję pierwszemu konsulowi.
— Więc Desaix?... — zapytał pierwszy konsul.
— Jest o milę zaledwie.
— Chodźmy — rzekł Bonaparte — może zdąży jeszcze na czas.
— Jakto na czas?
— Patrzaj.
Roland z jednego rzutu oka na pole bitwy zrozumiał położenie.
Pierwsza kolumna austryacka szła na Castel-Ceriolo, zachodziła prawe skrzydło francuskie.
Groziło to klęską.
Desaix przychodził za późno.
— Weź dwa moje ostatnie pułki grenadyerów — rzekł Bonaparte — połącz się z gwardyą konsulów i z nią idź na prawe skrzydło... Rozumiesz? Rolandzie, powstrzymaj te kolumny.
Roland skoczył na koń i wykonał wkrótce rozkaz.
Dojechawszy na jakie 50 kroków od generała Elsnitza, zakomenderował:
— W czworobok! Patrzy na nas pierwszy konsul.