Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/497

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale na nieszczęście rozkaz jego przyszedł o jeden dzień za późno.
Układając się z Brune’m, Cadoudal wymówił sobie tylko natychmiastowy wyjazd do Anglii.
Ale, na nalegania Brune’a, Cadoudal przystał na rozmowę z pierwszym konsulem i pojechał do Paryża.
Gdy wprowadzono Cadoudala do gabinetu pierwszego konsula, ten zawołał żywo:
— Ach! nareszcie widzę pana. Rad jestem pana widzieć. Jeden z pańskich nieprzyjaciół, mój adjutant Roland de Montrevel, opowiadał mi dużo dobrego o panu.
— Nie dziwię się — odparł Cadoudal — przez ten krótki jego pobyt dostrzegłem w nim dużo rycerskości.
— Posłuchaj, generale — rzekł Bonaparte, patrząc jak jastrząb na generała rojalistów — szukam człowieka energicznego dla pewnej sprawy. Czy chcesz być ze mną? Ofiarowałem ci stopień pułkownika. Lecz to za mało: ofiarowuję ci stopień generała dywizyi.
— Dziękuję z głębi serca, obywatelu pierwszy konsulu — odparł Cadoudal. — Ale gardziłbyś mną, gdybym przyjął.
— Dlaczego? — zapytał żywo Bonaparte.
— Gdyż przysięgałem domowi Burbonów; zostanę mu wierny pomimo wszystko.
— Czy niema sposobu, abym mógł zjednać pana sobie?
— Generale — odparł Cadoudal — czy mogę powtórzyć, co mi mówiono?
— Dlaczegóż nie?
— Bo to dotyczy najgłębszych tajników polityki.
— Pewnie jakaś bajka — rzekł pierwszy konsul z uśmiechem niespokojnym.