Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/485

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kogo zależymy i komu winniśmy bezwzględne posłuszeństwo; że wreszcie tym człowiekiem jest przyszły król Francyi, Ludwik XVIII.
— Tak, mówiłeś mi to.
— Otóż jesteśmy zwolnieni od przysięgi posłuszeństwa, nietylko przez króla Ludwika XVIII, ale i przez generała Jerzego Cadoudala.
— Ach, mój drogi! więc będziesz nareszcie takim, jak wszyscy, wyższym ponad wszystkich.
— Będę zwyczajnym wygnańcem, Amelio. Nie dla nas będzie amnestya!
— A dlaczego?
— Myśmy nie żołnierze, moje dziecko. Nie jesteśmy nawet buntownikami. Jesteśmy tylko towarzyszami Jehudy.
Amelia jęknęła.
— Jesteśmy bandytami, rozbójnikami — dodał Morgan z naciskiem.
— Milcz! — zawołała Amelia, kładąc rękę na ustach kochanka. — Milcz i nie mówmy o tem. Powiedz lepiej, jak król zwolnił was od obowiązków, jak wasz generał was uwolnił.
— Pierwszy konsul chciał widzieć się z Cadoudalem. Posłał doń twego brata z propozyeyami. Cadoudal nie chciał wchodzić w układy. Lecz otrzymał, jak i my, rozkaz od Ludwika XVIII zaprzestania wa
lki. Rozkaz ten zbiegł się z drugiem poselstwem od pierwszego konsula. Poselstwo to przynosiło list żelazny dla generała Wandejczyków i zaproszenie do Paryża, słowem propozycyę pertraktacyi pomiędzy dwoma potęgami. Cadoudal przyjął zaproszenie i obecnie jest już pewnie w Paryżu. Mamy więc, jeśli nie pokój, to przynajmniej zawieszenie broni.