Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/445

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czyś powtórzył w rozmowie z wujem wszystko, com ci tu mówił?
— Nie opuściłem ani sylaby.
— Mówiłeś mu, że mieszkasz od trzech lat we Francyi, że ją poznałeś, że jest potężna, szczęśliwa i że pragnie pokoju, lecz że jest gotowa do walki?
— Wszystko to powiedziałem.
— A nie dodałeś może, że wojna, którą nam wypowiada Anglia, jest szaleństwem. A mówiłeś mu, że owe rozruchy, które, ściśle mówiąc, były tylko wybrykami zbyt długo tłumionej wolności, zostały już stłumione; że trzeba je było umiejscowić we Francyi przez pokój międzynarodowy; że, zapalając we Francyi wulkan wojny, Francya ta, jak lawa, rozleje się po całej Europie?... Król angielski mówi, że Włochy są wyswobodzone! Tak, ale dlaczego? Dlatego, żem zdobywał Egipt od Delty do trzeciej katarakty! Włochy są wolne, bom nie był we Włoszech... Ale oto jestem: za miesiąc mogę być we Włoszech i podbić je znowu od Alp do Adryatyku. Wystarczy jednej bitwy!... Jak pan myślisz? Co robi Massena, broniąc Genui? Czeka na mnie!... Panujący Europy chcą wojny dla zapewnienia sobie władzy... Więc mówię ci, milordzie, że tak wstrząsnę Europą, że zatrzęsą się ich korony. Chcą wojny? Poczekaj... Bourrienne! Bourrienne!...
Otworzyły się drzwi i ukazał się Bourrienne, który wpadł, myśląc, że konsul wzywa pomocy.
Pierwszy konsul, wzburzony, miął notę dyplomatyczną w jednej ręce, a drugą bił o biurko. O trzy kroki od niego stał lord Tanlay zimny i milczący.
Bourrienne zrozumiał odrazu, że to odpowiedź Anglii wprawiła pierwszego konsula w taki gniew.
— Wołałeś mnie, generale? — zapytał.