Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/423

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Podziękowawszy gorąco za pomoc, ogrodnik wziął konia za uzdę, nie tyle, aby go prowadzić, ile dla łatwiejszego utrzymania się na nogach, gdyż nie był zupełnie trzeźwy.
Obaj jeźdźcy dosiedli koni i ruszyli galopem. Wkrótce zniknęli na zakręcie, odległym o pięć minut drogi od lasu Monnet.
Zaledwie jednak znikli, ogrodnik zmienił swe zachowanie: zatrzymał konia, wyprostował się, podniósł do ust munsztuk małej trąbki i zatrąbił trzy razy.
Z lasu wynurzył się jakiś masztalerz, prowadząc osiodłanego wierzchowca.
Ogrodnik w jednej chwili zrzucił bluzę, zdjął spodnie z grubego płótna; ubrany był pod spodem w kurtkę, w łosiowe spodnie i długie buty.
Z wozu wyjął następnie pakiet, z którego wydobył kostyum myśliwski, zielony ze złotymi galonami. Ubrawszy się w ten kostyum, zarzucił opończę, wdział kapelusz, przyniesiony przez masztelarza, dopasowany do wykwintnego kostyumu, przypiął ostrogi i skoczył na konia ze zręcznością wytrawnego jeźdźca.
— Bądź dziś wieczór o siódmej — zwrócił się do masztelarza — pomiędzy Saint-Juste i Ceyzeriat; znajdziesz tam Morgana; powiedz mu, że ten, o kim już wie, jedzie do Mâcon, lecz że ja będę tam przed nim.
I nie troszcząc się o furę jarzyn, którą zresztą zostawił pod opieką służącego, pseudo-ogrodnik, a właściwie stary nasz znajomy, Montbar, skręcił konia w stronę lasku Monnet i puścił się galopem.
Koń jego był lepszy od tej szkapy pocztowej, na której jechał Roland; był to doskonały koń wyścigowy. To też pomiędzy lasem Monnet i Polliat Montbar przegonił dwu jeźdźców.