Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/374

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Za godzinę wyjadę.
— Czy nie masz żadnego życzenia?
— Żadnego. Na wszelki wypadek jednak w ręce przyjaciela Rolanda składam zupełne pełnomocnictwo.
— Podaj mi rękę, milordzie. Będzie to dobra wróżba, bo ty reprezentujesz Anglię, a ja Francyę.
Sir John przyjął ofiarowany mu przez Bonapartego zaszczyt z właściwym umiarem, który podkreślał jego sympatye dla Francyi, a zarazem nie uwłaczał honorowi narodowemu.
Potem, uścisnąwszy po bratersku rękę Rolandowi, skłonił się po raz ostatni pierwszemu konsulowi i wyszedł.
Bonaparte odprowadził go wzrokiem, zamyślił się, a po chwili rzekł:
— Rolandzie. Nietylko zgadzam się na małżeństwo twej siostry z lordem Tanlayem, ale nawet pragnę tego. Rozmiesz? — pragnę!
I ten wyraz wymówił z takim naciskiem, że każdy, kto znał pierwszego konsula, zrozumiałby, że to „pragnę“ znaczy „chcę“.
Przymus ten był miły dla Rolanda, który też poddał mu się z wdzięcznością.


XVII.
Dwa sygnały.

Opowiemy teraz, co się działo w zamku Noires-Fontaines w trzy dni po wydarzeniach, które zaszły w Paryżu.
Od chwili, gdy kolejno Roland, następnie pani de Montrevel z synem i wreszcie sir John wyjechali do Paryża: Roland, aby stanąć przy boku swego generała; pani de Montrevel, aby odwieźć Edwarda do szkoły, a sir John,