Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/368

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czy podzielasz pan ten bezsensowny przesąd, iż honor narodowy wymaga, aby nienawidzieć dzisiejszego wroga, który jutro może być naszym przyjacielem?
— Francya była dla mnie prawie drugą ojczyzną, a mój przyjaciel Roland powiedzieć ci może, generale, że tęsknię do tej chwili, kiedy z tych dwu ojczyzn tą, której będę najwięcej obowiązany, będzie Francya.
— Więc bez wstrętu widziałbyś, jak Francya i Anglia podałyby sobie ręce dla szczęścia świata?
— Byłby to dla mnie dzień szczęśliwy.
— A gdybyś mógł pomódz do osiągnięcia tego celu, czy przyczyniłbyś się do tego?
— Naraziłbym swe życie!
— Mówił mi Roland, że jesteś krewnym lorda Grenville’a.
— Jestem jego siostrzeńcem.
— Czy jesteś z nim w dobrych stosunkach?
— Kochał bardzo moją matkę, a swoją siostrę starszą.
— Czyś odziedziczył po matce jego sympatye?
— Tak. Sądzę tylko, że ujawni je dopiero po moim powrocie do Anglii.
— Czy podejmiesz się wręczyć mu list ode mnie?
— Do kogo?
— Do króla Jerzego III.
— Będzie to dla mnie zaszczyt.
— Czy zechcesz żywem słowem wyrazić wujowi to, czego nie można napisać w liście?
— Nie zmieniając ani słowa: słowa generała Bonapartego należą do historyi.
— No to, powiedz mu...
I tu przerwał, zwracając się do Bourrienne’a:
— Bourrienne, poszukaj mi ostatniego listu cesarza rosyjskiego.
Bourrienne otworzył tekę i, nie szukając, wyjął list i podał go Bonapartemu.