Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/364

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To wskutek „the“ — odparł poważnie Roland.
— Jakto, przez „the“?
— No tak. Uczyłeś się, generale, po angielsku.
— Właściwie próbowałem się nauczyć.
— Nauczyciel twój, generale, musiał ci mówić, że „the“ wymawia się, przyciskając język do zębów. Otóż, wymawiając ciągle „tlie“ i odpychając językiem zęby, Anglicy dochodzą do tego, że mają taką wysuniętą szczękę, która, jak sam powiedziałeś, jest rysem charakterystycznym ich fizyonomii.
Bonaparte patrzał na Rolanda, nie wiedząc, czy żartowniś ten żartuje, czy też mówi poważnie.
Roland zachowywał się poważnie.
— To twoje zdanie? — rzekł Bonaparte:
— Tak, generale. Zdaje mi się, że z punktu widzenia fizyologicznego jest ono tak samo dobre, jak i wszelkie inne. Mam masę takich zdań, które wypowiadam przy nadarzającej się okazyi.
— Wróćmy do twego Anglika.
— Bardzo chętnie, generale.
— Pytałem cię, jaki on jest.
— Prawdziwy gentleman i bardzo odważny, bardzo spokojny, bardzo chłodny, bardzo szlachetny, bardzo bogaty, a co najważniejsze — a co dla ciebie, generale, prawdopodobnie nie jest zaletą — jest on siostrzeńcem lorda Grenville, pierwszego ministra J. K. M., króla Anglii.
— Jak mówisz?
— Mówię: pierwszego ministra J. K. M., króla angielskiego.
Bonaparte zaczął znowu swój spacer, a powróciwszy do Rolanda, zapytał:
— Czy mogę zobaczyć twego Anglika?
— Wiesz, generale, że możesz wszystko.
— Gdzież jest?