Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cią do Awinionu — pocztylion zatrzymał konie i, obracając się, zapytał:
— Czy obywatele jadą przez Awinion, czy przez Carpentras?
— Która z dwóch dróg jest krótsza? — zapytał krótko ostrym głosem starszy podróżny, który mógł mieć zaledwie lat trzydzieści.
— Droga na Awinion, obywatelu, o dobre półtorej mili przynajmniej.
— W takim razie — odparł podróżny — jedźmy drogą na Awinion.
I kareta potoczyła się galopem, który świadczył, że obywatele podróżni, jak nazywał ich pocztylion, jakkolwiek nazwa pan zaczynała wracać do rozmowy, płacili co najmniej trzydzieści sousów napiwku.
Ta sama chęć unikania straty czasu objawiła się, skoro tylko weszli do hotelu.
Głos zabrał znów, podobnie jak w drodze, starszy podróżny. Zapytał, czy można niezwłocznie zjeść obiad, a sposób, w jaki zadane było pytanie, wykazywał, że podróżny gotów był pominąć niejedno wymaganie gastronomiczne, byleby podano jedzenie jak najśpieszniej.
— Obywatelu — odparł gospodarz, który, na odgłos turkotu kół, wybiegł z serwetą w ręce na powitanie podróżnych — będziecie szybko i przyzwoicie obsłużeni w waszym pokoju; ale, gdybym się ośmielił dać wam radę...
Zawahał się.
— O, proszę o radę, bardzo proszę! — odezwał się młodszy podróżny, zabierając głos po raz pierwszy.
— A więc najlepiej byłoby zjeść poprostu table d’hôte, jak podróżny, na którego czeka zaprzężony powóz; obiad jest doskonały i już podany.