Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wodnie, iż przyroda nie umiera, lecz śpi tylko. Człowiek, który żyje lat siedemdziesiąt albo osiemdziesiąt, miewa w ciągu swojego długiego życia noce, trwające dziesięć do dwunastu godzin, i skarży się, że długość jego nocy skraca jeszcze krótkość dni jego; przyroda, której istnienie jest bez końca, drzewa, których życie trwa lat tysiące, miewają sny pięciomiesięczne, a te sny są dla nas zimami, dla nich zaś nocami jedynie.
Poeci opiewają w zawistnych wierszach swoich nieśmiertelność przyrody, która umiera co jesień i z każdą wiosną zmartwychpowstaje; poeci się mylą: przyroda nie umiera co jesień, tylko zasypia; przyroda nie zmartwychpowstaje z każdą wiosną, tylko się budzi. W dniu, w którym nasza kula ziemska umrze istotnie, będzie martwa zupełnie, a wówczas potoczy się w przestrzeń lub runie w przepaście chaosu, nieruchoma, milcząca, samotna, bez drzew, bez kwiatów, bez zieleni, bez poetów.
Otóż, w ów piękny dzień 23 lutego r. 1800, uśpiona przyroda snuła wiosenne marzenia; w jaskrawym, radosnym niemal blasku słonecznym na trawie podwójnego rowu, ciągnącego się wzdłuż całej drogi, iskrzyły się owe zwodne perły szronu, które topnieją w palcach dzieci i radują oko rolnika, gdy drżą na czubkach jego zbóż, wysuwających się odważnie z łona ziemi.
Pasażerowie otworzyli okna dyliżansu, by wpuścić ten przedwczesny uśmiech Boga i mówili do promienia tak długo nieobecnego: Bądź pozdrowiony, podróżniku, mniemaliśmy, żeś zginął w głębiach chmur zachodu lub zatonął w burzliwych falach oceanu.
Nagle, w godzinę mniej więcej po wyjeździe z Châtillon, przybywszy nad odnogę rzeki, pojazd zatrzymał się nagle bez widocznej przeszkody; zbliżali się tylko czterej jeźdźcy stępa, a jeden z nich, ten, który jechał