Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Odpowiem, że kocham już i że serce me jest zbyt małe, aby mieścić mogło jedną nienawiść i dwie miłości.
I szukał w dalszym ciągu.
Dwu młodych ludzi, z których jeden mówił: „To Anglik“, a drugi — „to Niemiec“, zatrzymali Morgana.
— Oto — zawołał jeden z nich — człowiek, który może nas wyprowadzić z kłopotu.
— Nie — odparł Morgan — nie mogę; śpieszę się.
— Słówko tylko — rzekł drugi. — Założyłem się z Saint-Amandem, że człowiek, zabity w klasztorze Kartuzów w Seillon, był Anglikiem.
— Nie wiem; nie byłem tam. Zapytajcie Hektora: on przewodniczył podówczas.
— Powiedz więc, gdzie jest Hektor.
— Powiedzcie mi raczej, gdzie jest Tiffauges; szukam go.
— Ot tam, w głębi — rzekł młodzieniec, wskazując na grupę tańczących kontredansa. Poznasz go po kamizelce i spodniach.
Morgan nie rozpytywał już, dlaczego kamizelka i spodnie Tiffauges’a były tak godne uwagi, lecz poszedł prosto we wskazanym kierunku i ujrzał, jak Tiffauges wykonywał zręczne pas.
Morgan dał mu znak.
Tiffauges natychmiast zaprzestał tańca, skłonił się tancerce, odprowadził ją na miejsce, przeprosił i podszedł do Morgana.
— Czyś go widział? — zapytał Morgana.
— Od niego wracam — odparł ten.
— I oddałeś mu list króla?
— Do rąk własnych.
— Przeczytał?
— Natychmiast.
— Dał odpowiedź?
— Nawet dwie: ustną i na piśmie. Wobec tej drugiej pierwsza była zbyteczna.