Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Więc do pawilonu przychodzą duchy? — zapytał Roland.
— Czy do pawilonu, tego nie jestem pewien; ale do klasztoru...
— Napewno do klasztoru?
— Napewno.
— Widziałeś je?
— Ja nie. Ale są tacy, co je widzieli.
— Może twój towarzysz? — zapytał oficer, zwracając się do drugiego chłopa.
— Duchów nie widziałem. Widziałem tylko płomienie, a Klaudyusz Philippon słyszał brzęk łańcuchów.
— Ach, mamy więc płomienie i łańcuchy! — odparł Roland.
— Tak! płomienie sam widziałem — powiedział pierwszy chłop. — A Klaudyusz Philippon słyszał brzęk łańcuchów — dodał drugi.
— No, dobrze, dobrze — odparł kpiąco Roland. — Więc za nic nie pójdziecie?
— Za nic!
— Nawet za złoto całego świata!
— A jutro rano pójdziecie?
— Zanim pan wstanie, dzik już tu będzie.
— No to przyjdźcie do mnie pojutrze.
— Dobrze, panie, ale po co?
— Tak sobie, tylko przyjdźcie.
— Przyjdziemy, skoro pan chce.
Przyjdźcie, a dam wam pewne wiadomości.
— O kim?
— O duchach.
Amelia wydała okrzyk stłumiony, który usłyszała