Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gdyby jego córka potrzebowała pomocy, to ma przy sobie matkę.
Lecz Konstancyja nie umiała jeszcze zemdléć. Biédna mała zbyt naiwną była na to; zalała się tylko łzami, co widząc Roger wszelkich sił potrzebował aby się wstrzymać od płaczu. Zresztą te łzy, sprowadziły bardzo smutne następstwo dla obojga dzieci: Konstancyja otrzymała rozkaz udania się do swojego pokoju. Nie przestając więc płakać, pożegnała skinieniem głowy Rogera, który oddał jéj ukłon z miną płaczliwą: poczém, widząc że nie miał już nic do czynienia w zamku, oświadczył wice-hrabiemn, że będzie miał honor pożegnać się z nim. Możnaby powiedziéć że wice-hrabra przewidział ten nagły odjazd, gdyż zeszedłszy na dziedziniec, Roger ujrzał Krysztofa już zaprzężonego do karyjolki. Ukłonił się więc wice-hrabiemu, który uścisnął mu po przyjacielsku rękę, polecił oświadczyć swoje