Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jak gdyby miał ośmnaście: p. de Beuzerie spostrzegł u obojga przeciwny skutek, który jednak pochodził z jednéj przyczyny, jego podejrzenia zamieniły się w pewność.
Podczas obiadu Konstancyja i Roger zdradzili się niejednokrotnie; lecz tą razą pan de Beuzerie, zamiast marszczyć czoło jak wczoraj, zostawił im wszelką wolność i tylko dawał swojéj żonie znaki, mające znaczyć: A cóż, czynie miałem słuszności? czy to było przywidzeniem, jak mówiłaś? nie jestże to teraz jasném?
W istocie, to było tak jasném, że ku końcowi obiadu, p. de Beuzerie, bez wątpienia ażeby odjąć Rogerowi wszelką nadzieję, odezwał się z niechcenia, że Konstancyja powróci dziś jeszcze do klasztoru. Na tę wiadomość, Konstancyja z lekka krzyknęła, Roger zaś widząc że zbladła i sądząc że zemdleje, poskoczył ku niéj; lecz wice-hrabia zatrzymał go mówiąc, że