Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/731

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie ma potrzeby, — rzekł Cretté.
— Jakto, umiesz po persku, margrabio?
— Nie, lecz Jego Ekscellencyja będzie łaskaw mówić po fraucuzku.
— Nie zna naszego języka.
— Tak pani sądzisz? — rzekł Cretté.
I zbliżając się do ambassadora:
— Nie prawdaż, kochany panie Afghano, — rzekł uderzając go po ramieniu, — że dla mnie zrobisz tę grzeczność i przypomnisz sobie, że mówisz po francnzku?
Ambassador wyciągnął nogi, oparł się na jednej ręce i spojrzał na Cretté’go bledniejąc.
— Oj, oj! — rzekł Cretté. — Gdybym był wiedział, mój drogi panie, że twarz dawnego znajomego sprawi na tobie takie wrażenie, byłbym prosił pani, aby cię uprzedziła.
— Czego pan chcesz? — rzekł Indyjanin.
— Widzisz pani, — rzekł Cretté do Sy-