Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

towarzystwa. Pozostał na progu, zkąd pobiegł potém po bramy podwórzowéj, tam stał smutny i nieporuszony, z oczyma zwróconemi w stronę, w którą oddalała się karyjolka, chociaż dawno już jéj nie widać było. Bez wątpienia pozostałby tak do świtu, gdyby nie poczuł, że go ktoś uderzył po ramieniu. Był to jego nauczyciel ksiądz Dubuquoi, który przyszedł do niego mówiąc, że dłuższa nieobecność w salonie, mogła być uważana przez tych którzy pozostali, za niegrzeczność. Roger otarł skrycie dwie wielkie łzy, które mu spadły na policzek, i udał się za swoim guwernerem.